Od jakiegoś czasu mentalnie byłam już w trakcie wiosny i nagle spadł śnieg. W tym samym momencie zachorowaliśmy więc spędziliśmy sto procent tego czasu w domu. Nie żałuję bo uniknęłam skrobania szyb w samochodzie i innych zimowych przyjemności. Mogłam się zanorniczyć w domu, pod kocem z ciepłą herbatką, bez absolutnie żadnych wyrzutów sumienia.
Na szczęście na co dzień i tak pracuję z domu i mimo, że mój syn także był chory to udało mi się trochę popracować nad ilustracjami do nowej książki (kolejnej z serii książek dla dzieci), ale przede wszystkim odpuściłam i to pozwoliło mi docenić nasz ogród i piękny widok przez okno.
Kilka ostatnich kadrów z tej zimy.






W następnym wpisie czas zaprosić wiosnę. Czas ściągnąć lampki i zmienić dodatki. Na krzesła nie mam jeszcze pomysłu. Narazie zostaną na nich skóry, bo jednak może być trochę zimno.

Dodaj komentarz